21 lutego 2014

Prolog

Chłopak rozglądał się dookoła. Patrzył i czekał. Wokół jeziora zbierało się coraz więcej wilków. Nie mógł uciec. Złamał prawo wszystkich wilkołaków i teraz musi ponieść karę. Spojrzał w stronę swojego brata i narzeczonej. Oboje patrzyli na niego z dziwnym wyrazem pyska, w którym było... współczucie? Nie wiedział czemu, ale nagle poczuł w sercu ukłucie. Jednak po chwili usłyszał warkot dochodzący z tylnej części czaszki.

Jesteś słaby, zbyt słaby  wył, a chłopak czuł, jak wzbiera w nim gniew. Poddaj się, ze mną nie wygrasz.

I nagle zobaczył ją, swoją matkę. Była w ludzkiej postaci. Oczy miała czerwone od płaczu. Całą noc błagała go, aby uciekał. Jednak on był tym typem wilka, który zawsze walczył. Nigdy nie podkulił ogona i nie zamierzał robić tego teraz. Andrew zasłużył na śmierć. Zniszczył jego siostrę. Kara, którą mu wymierzył i tak była za mała. Nie nasyciła jego wilka, który cały czas się naśmiewał.

Nie jestem nieudacznikiem warknął do wewnętrznej bestii. I na pewno nie jestem słaby.

Wilk tylko się zaśmiał, ale nic nie powiedział, co mocno wkurzyło chłopaka. Zawsze tak było. On coś mówił, potwór się z tego śmiał. Pomyśleć, że mógł osiągnąć spokój. Wystarczyło tylko się poddać, wyłączyć człowieczeństwo. Więc czemu by nie...

- Zebraliśmy się tu, gdyż zostało złamane prawo.

Chłopak szybko odsunął od siebie myśli i spojrzał na Javiera, swojego alfę. Wszystkie wilki wokół położyły się i odsłoniły brzuchy - znak, iż są całkowicie poddani władcy. Tylko on tego nie zrobił. Stał z uniesionym pyskiem i patrzył alfie prosto w oczy - kolejne złamanie zasad. Tylko rodzina przywódcy mogła w ten sposób traktować alfę. On był świętością, władcą całej watahy. On chronił, zdobywał pożywienie w czasach klęsk i... co siedem lat mógł wymienić żonę.

- Dziś został zabity jeden z nas, a winowajca stoi tutaj. - Wskazał palcem na chłopaka. - Domenico Iñíquez, co masz na swoją obronę. Masz prawo się wypowiedzieć zanim wymierzę ci karę.

Chłopak przybrał ludzką postać. Rozejrzał się dookoła, patrzył na każdego członka watahy. W końcu wrócił wzrokiem do oczu alfy i, pełnym jadu głosem, warknął:

- Twój brat zasłużył na to, a nawet na coś jeszcze gorszego. Niech się cieszy, że okazałem mu tyle litości. Powinien zdychać co najmniej... dwa tysiące lat. To, co zrobiłem, było i tak aktem miłosierdzia.

Kilka wilków się najeżyło i pokazało lśniąco białe kły. Javier uspokoił ich gestem ręki i twardo spojrzał na winowajcę.

- To co mówisz jest bardzo odważne. Nie ma w tobie ani trochę skruchy. Zabiłeś mojego brata, betę watahy. Skąd wziąłeś sztylet ze srebra?

- Nie powinno cię to interesować - szepnął Domenico. - To moja sprawa.

- Nie! Jest także i moja.

Nagle alfa znalazł się przed nim. Zdążył też zmienić postać i teraz chłopak patrzył w czerwone oczy wielkiego rudego wilka. Nie był Ahlanzekilem, był Bastardem - wilkołakiem przemienionym, nieczystej krwi. Ahlanzekilowie stawali się powoli rasą wymierającą, tak jak wampiry, czy czarownice. Na świecie jest ich pięćdziesiąt, może siedemdziesiąt. Były to wilkołaki zrodzone, o wiele większe i potężniejsze od Bastardów naznaczone na prawie całym ciele znakiem Verdad. Tylko oni mogli przemieniać ludzi w wilki. Byli również silnie związani z naturą. Stąd również ich specjalne zdolności, o których Bastardzi mogli tylko pomarzyć.
Mimo to, Javier robił duże wrażenie. Przez chwilę Domenico miał ochotę mu ulec, ale wiedział, że wtedy bestia nie da mu pokoju.

- Powinienem cię zabić - warknął alfa. - Tu i teraz.

- Więc na co czekasz? Jesteś tchórzem. Nigdy tego nie zrobisz.

Ładnie, bardzo ładnie.

Zamknij się!

- Masz dziesięć minut na opuszczenie naszej watahy i odejście. Teraz ja okazuję ci miłosierdzie. Odejdź i więcej nie wracaj. Od dzisiaj stajesz się omegą.

- W takim razie ja też odchodzę - odezwał się głos i po chwili z tłumu wyszedł brat Domenico.

- Ja też - rzekła Tia.

- Jak chcecie - usłyszał w głowie głos Javiera, który już się odwrócił.

To idealna pora na atak szepnęła bestia i po chwili Domenico już wbijał kły w szyję alfy.

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie piszesz ... wstąpiłam tu przez przypadek ale myślę, że będęstałym czytelnikiem ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Weszłam tu prawie przez przypadek i muszę powiedzieć, że na prawdę wspaniale piszesz. Coś czuję, że muszę tu częściej zaglądać, bo historia zaczęła mnie interesować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, bardzo spodobał mi się pierwszy rozdział :) Bardzo interesująca historia :) Za chwilkę pochłonę resztę :) Zapraszam na:
    mobscene69.blogspot.com
    Zaobserwuję :)

    OdpowiedzUsuń

Flag Counter