17 marca 2014

Rozdział 6: Dwie dusze

Nina mogłaby przysiąc, że serce waliło jej tak głośno i szybko, że Caleb mógł je bez problemu usłyszeć. Szli w milczeniu. On na przodzie, z rękami w kieszeniach i spuszczoną głową. W końcu znaleźli się przed niewielką kawiarenką. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że było to jedyne miejsce, w którym znajdowali się jeszcze ludzie. I jedyne, które w ogóle było otwarte.
Caleb znalazł dla nich miejsce w najgłębszej części niewielkiego budynku. Nie było nikogo w pobliżu. To zapewniało im więcej prywatności do rozmowy. Odsunął przed nią krzesło, a następnie, gdy już sama siedziała, usiadł i on. Splótł palce na stole i milczał. Odezwał się tylko wtedy, gdy przyszła kelnerka i zapytała, czy coś zamawiają. On poprosił o Con Pannę, a ona o Mochę. Popijali patrząc sobie głęboko w oczy, ale żadne się nie odezwało.

- Mieliśmy rozmawiać - rzekła z niecierpliwością Nina. - Wiesz, w tym mieście wariatów panują zasady i - spojrzała na zegarek - za godzinę będę musiała być w domu. Nie wiem, co może się stać, jeśli złamię reguły, ale szczerze mówiąc, nie mam ochoty tego sprawdzać. Więc bądź tak miły i się pośpiesz. - Gdy skończyła wróciła do picia kawy, której zresztą i tak już prawie nie było.

Caleb nie odezwał się od razu. Siedział i... patrzył. Jakby Nina była rodzajem obrazu w muzeum, który chce się dokładnie poznać, dojść do ukrytego sensu i spróbować zrozumieć, co autor miał na myśli tworząc swoje dzieło. Wpatrywał się w nią, jakby była Ósmym Cudem Świata. Czuła się z tym dziwnie, ale wolała poczekać, aż on się odezwie. I, szczerze mówią, podobało się jej to. Ale Caleb pił tylko swoją Con Pannę i najwyraźniej nie miał zamiaru zaczynać tematu. Odezwał się dopiero gdy opróżnił całą szklankę z zawartości gorącego płynu.

- Opowiedz mi coś więcej o tym talizmanie. Jak długo go masz, czemu babcia ci go dała i tak dalej - poprosił.

Nina się zawahała. Nigdy o tym z nikim nie rozmawiała. To, co powiedziała jej babcia, i tak wydawało się absurdalne. Jednak czuła, że Calebowi można zaufać.

- Dostałam go, gdy skończyłam dwanaście lat. Dała mi go babcia twierdząc, że ochroni mnie przed demonami i innymi potworami. Tak, wiem że to niedorzeczne, ale ona naprawdę wierzyła w istnienie tych wszystkich nadprzyrodzonych stworzeń. - Wyjaśniła i również dokończyła swoją kawę. - Miałam go dostać na piętnaste urodziny, ale sprawy nieco się... skomplikowały - dodała czując, jak załamuje się jej głos. Mimo tylu minionych lat wspomnienie o zmarłej babci i ból z nim związany wciąż były świeże.

Chłopak musiał wyczuć, że coś jest nie tak, bo chwycił jej dłoń w swoją i lekko ją zacisną. Zrobił to gwałtownie, ale jednocześnie delikatnie. Zupełnie jakby pragnął, aby odebrała to jako formę pieszczoty, nie wsparcia. Zaczął błądzić kciukiem po miękkiej i gładkiej skórze przyprawiając każde miejsce które dotknął o lekki i przyjemny dreszcz. Teraz nie liczyło się nic, tylko jego dotyk i oczy wpatrzone w jej. Czas stanął w miejscu.

- Dlaczego dostałaś go wcześniej? - zapytał w końcu, ale nie puścił jej dłoni. Wprost przeciwnie, wciąż ją gładził.

- Moja babcia zmarła tydzień po tym jak pokazała mi naszyjnik. Byłam wtedy bardzo mała. Miałam maks pięć albo sześć lat. Przyczyn jej śmierci nigdy nie wyjaśniono - powiedziała. - Tylko proszę, nie mów mi, że ci przykro. Nie lubię kiedy ktoś się nade mną użala.

- Tak, ja również tego nie lubię. Mam inne sposoby na pocieszanie ludzi - i zrobił coś, o czym Nina podświadomie marzyła od ich pierwszego spotkania.

Jego usta były silne, miękkie i wilgotne. Nacierały na nią tak, jakby od tego miało zależeć ich życie. Pasowały do jej jak ulał. Zupełnie, jakby były stworzone tylko dla Niny. Dziewczyna poczuła, jak stado motyli podrywa się w jej brzuchu do lotu. Czuła się lekka i szczęśliwa. Nagle wszystko znalazło się na swoim miejscu, a cały jej świat skurczył się do tego pocałunku. Mruczała i się uśmiechała. O tak, to obyło dobre. On był dobry. Widać było, że chłopak ma w tym wprawę. Ale to się nie liczyło. Gdy spotkały się ich języki, przestała jasno myśleć. Chciała tylko więcej. Czuła, że zaraz oszaleje, a jej serce wyskoczy z piersi i pofrunie do niego. Nigdy nie podejrzewała, że zwykły pocałunek może tak na kogoś działać. Coś się z nią działo. Nie była pewna co to jest. Zauroczenie? Miłość? Zwykła reakcja hormonów? Nie ważne. On rozpalał ją w sposób, który być może nie był zbyt bezpieczny, ale przyjemny.

Nie wiedziała, kiedy znalazła się na kolanach Caleba. Ale była tam, w jego objęciach i było dobrze. Nie, nie dobrze. Nie potrafiła określić jak bardzo wspaniale się czuje. Objęła jego szyję ramionami, a z gardła Caleba dobiegł pomruk, który przyprawił ją o dreszcz. Zdawała sobie sprawę, że nie powinna, że jeszcze za wcześnie. Przecież ty go w ogóle nie znasz, krzyczało sumienie. Ale chłopak doskonale wiedział, jak je uciszyć. On też tego chciał, czuła to.

Kiedy w końcu się od siebie odsunęli, między ich wargami były zaledwie trzy centymetry wolnej przestrzeni. Obejmował ją w pasie i przyciskał do swojego torsu. Nina była cała zarumieniona, a jej wargi obrzmiałe. Podobnie było z Calebem. Tylko, że w jego oczach dało się dodatkowo widzieć iskierki. Nina z niechęcią zsunęła się z jego kolan i wróciła na swoje miejsce. W uszach nadal jej dzwoniło, a nogi wciąż miała jak z waty.

- Hmm... całkiem niezły sposób. - Podsumowała, gdy już oboje się nieco uspokoili. Ale dalej chciała więcej i wiedziała, że on też. Tak, jakby umiała czytać w jego myślach.

Rozpromienił się, a Nina poczuła, że zatapia się w lato - ciepłe i pełne wspaniałych wspomnień. A jego uśmiech był jednym z nich.

- Muszę ci coś powiedzieć... - zaczął.

* * *

Caleb czuł wewnętrzne ciepło. Musiał ją pocałować. Czuł jakby od tego zależało jego życie. Spojrzała na niego ze zdziwieniem przekręcając głowę niczym ptak. W jej oczach pojawiło się zaciekawienie.

- Co takiego? - spytała.

- Wierzysz w... nadprzyrodzone istoty? Ale tak naprawdę?

Widział jak dziewczyna zastanawia się nad jego słowami. Zmarszczyła lekko nosek, co wydawało mu się niesłychanie słodkie i zarazem seksowne. W końcu znów na niego spojrzała.

- Chyba tak. Zawsze czułam, że oprócz nas, ludzi, jest coś jeszcze. Niekoniecznie zielone ufoludki z wielkimi czarnymi oczami i czółkami mieszkające gdzieś daleko we wszechświecie. Babcia zawsze opowiadała mi o demonach. Zawsze najbardziej bałam się historii o wilkołakach. - Przyznała, a chłopak drgnął. - Nie wiem czemu, ale myśl, że potrafią wyglądać jak ludzie, przyprawia mnie o dreszcz. Wampira, mówiła mi babcia, zazwyczaj można poznać po bardzo bladej cerze i oczach czarnych niczym węgiel, w których nie ma źrenic. Opowiadała mi też o czarownicach, a te z kolei można poznać po energii, która od nich bije. Za to wilkołaki... one podobno wyglądają jak zwyczajni ludzie i nie można je po niczym poznać, chyba że po nieco zaostrzonych kłach, ale i te może mieć normalna ludzka istota - wyjaśniła. - I jeszcze to, że jedzą ludzi. Wampiry wypijają tylko krew - wzdrygnęła się i umilkła.

Caleb spojrzał na nią. Pobladła, ale musiał wiedzieć coś jeszcze. Ta myśl nie dawała mu spokoju i po prostu nie mógł czekać do czasu kolejnego spotkania. Otworzyła się przed nim, a on, chcąc nie chcąc, musiał to jak najlepiej wykorzystać.

- Skąd twoja babcia tyle wiedziała? Interesowała się mitologią, czy co? - zapytał siląc się na obojętny ton.

- A ty przepraszam jakiś wywiad przeprowadzasz? - zirytowała się Nina.

- Nie, nie. Po prostu zainteresowało mnie to, co powiedziałaś - to nie do końca było kłamstwem. - Jeśli nie chcesz, to nie mów.

Tchórz warknęła bestia tak głośno, że Caleb złapał się za głowę. A już myślał, że będzie wszystko w porządku. Dziewczyna chwyciła go za dłoń, a w jej oczach zobaczył troskę.

- Nic ci nie jest? - spytała z drżącym głosem. - Dziwnie wyglądasz. - Dodała.

- Nic mi nie jest - wysapał. - Muszę już iść. Miło było z tobą rozmawiać.

Podniósł się, gwałtownie przewracając krzesło, i wybiegł najszybciej jak umiał z kawiarenki. Nie obchodziło go, czy Nina zobaczy jego nadprzyrodzoną szybkość. Potwór jeszcze nigdy nie był taki silny. Obiecał sobie, że więcej z nią nie będzie rozmawiał, ale nie mógł pozwolić Caro ją zaatakować. Poza tym musiał wiedzieć, skąd dziewczyna ma naszyjnik. Tojad i srebro - dwie śmiertelne dla jego gatunku bronie zdobiły jej szyję. I wtedy zdał sobie z czegoś sprawę. Sytuacja w centrum handlowym. Kazał jej zapomnieć o wydarzeniu, które ją spotkało, ale skoro miała przy sobie roślinę, to jego perswazja nie zadziałała. A to oznaczało, że pamiętała te trzy wampiry, jego oraz Umberto i Lunę. Poczuł ból w mięśniach i pozwolił bestii zapanować na chwilę nad jego ciałem. Wiedział, ze to ryzykowane, ale nie miał już siły walczyć. Twarz zaczęła przybierać wilczy pysk, kły wysunęły się poza linię zgryzu i zatrzymały dopiero w połowie brody. Dłonie i stopy zaczęły przybierać wilcze formy, uszy zaczęły się wydłużać i powiększać, a ciało pokryła brązowa sierść i zaczęło gwałtownie rosnąć, aż pękło ubranie. W końcu chłopak biegł już w wilczej postaci, tak bardzo pragnął zapolować.

Zabić!

Dość! wrzasnął w umyśle i się zatrzymał znów przejmując kontrolę nad ciałem. Oddychał ciężko, wręcz dyszał od ciągłego biegu. Dość, powtórzył i poczuł, jak bestia zaczyna się wycofywać, aż w końcu całkowicie zniknęła. Robiło się coraz niebezpieczniej...

* * * 

Gdy dotarł do domu było już po północy. Czuł się obolały i zmęczony. Zawroty głowy nie chciały ustąpić. Wkroczył nagi do domu z nadzieją, że nikogo nie ma. Szybko udał się do swojego pokoju, żeby włożyć na siebie jakiekolwiek ciuchy. Zdążył naciągnąć spodnie, gdy usłyszał pukanie do drzwi.

- Kto tam? - spytał. Szczerze mówiąc, miał ochotę być sam.

- Mam sobie iść? - usłyszał stary głos swojego dziadka.

Natychmiast podbiegł do drzwi i przekręcił kluczyk, aby wpuścić staruszka. Mężczyzna wszedł z uśmiechem i udał się w stronę łóżka. Caleb wyjrzał zza drzwi i kiedy się upewnił, że nikogo nie ma, zamknął je i ponownie przekręcił klucz. Gdy się obrócił, Adam el Lupus siedział na łóżku i patrzył na zdjęcie stojące na stoliku nocnym.

- Jak ty i Verónica szybko rośniecie - rzekł w końcu po czym spojrzał na wnuka brązowymi oczami. - Powiesz mi w końcu co się z tobą dzieje Calebie?

- Nic - oświadczył i usiadł obok dziadka. Położył dłonie na kolanach i zacisnął je w pięści. Nie umiał kłamać. Nie przy nim.

- Kto obudził bestię? - cały Adam, zawsze mówił bez wstępnych ogródek. - Caro? - Caleb pokręcił przecząco głową. - Luna?

Tym razem chłopak spojrzał zszokowany w oczy dziadka. Takiego podejrzenia by się nie spodziewał. Mężczyzna uniósł tylko dłonie do góry w obronnym geście.

- Różne rzeczy się zdarzają. I nie zapominajmy, że nie jest twoja prawdziwą siostrą - rzekł.

- Ale ja ją tak traktuje i to wystarczy - warknął Caleb i ponownie spuścił wzrok.

- Więc kto? - dopytywał się staruszek.

- Śmiertelniczka - westchnął chłopak jakby wyrzucał z siebie słowa będące wielkim ciężarem. Od razu poczuł się lepiej. Znów przeniósł wzrok, aby spojrzeć w twarz dziadka. Sądził, że będzie na nim pogarda albo odraza, ale jedyne co dało się zobaczyć, to spokój.

- El parentesco de las almas - wyszeptał Adam tak cicho, że Caleb prawie go nie usłyszał.

- El parentesco de las almas? Pokrewieństwo dusz?

- Tak, el parentesco de las almas. To jest to, co pojawiło się między tobą, a tamtą dziewczyną.

Caleb zrobił kwaśną minę. Długo patrzył na dziadka, ale niezupełnie wiedział, co ten do niego mówi.

- A możesz mi wytłumaczyć, co to dokładnie jest? - poprosił.

- Ty i Verónica zawsze się ciekawiliście, dlaczego jestem stary. Dlaczego nie zdecydowałem się na zakończenie procesu starzenia w młodszym wieku - Caleb tylko pokiwał głową, a jego milczenie oznaczało pozwolenie na ciągnięcie opowieści. - Dobrze wiesz, że między dwoma gatunkami ludzi nie może dojść do miłości. Wampir nigdy nie zakocha się wilkołaku, wilkołak w wampirze, czarodziej w człowieku i tak dalej...

- Tak, wiem. Ale przejdź do rzeczy - przerwał mu sfrustrowany chłopak.

- Ach ta młodzież. Nie umiecie być cierpliwi. - Zaśmiał się staruszek. - Jednak, jak to natura ma do siebie, raz na kilkaset, a nawet kilka tysięcy lat zdarza się wyjątek. El parentesco de las almas to coś miedzy dwoma skrajnymi gatunkami. Jest silniejsze od miłości, to potężne przywiązanie. Nić łącząca duszę podzieloną na dwie części. Jedna z nich jest w jednym ciele, a druga w drugim. - Przerwał, aby wnuk mógł się zastanowić nad jego słowami.

- To znaczy - zaczął Caleb. - Że jedna dusza może podzielić się na dwa?

- Bystry chłopak. Widać, że jesteś z mojej krwi. No więc, kontynuując, to uczucie jest niezniszczalne. Istnieje tylko i wyłącznie między dwoma gatunkami, jednak najczęściej jest to powiązane z Homo sapiens. Ponad tysiąc lat temu poznałem pewną kobietę. Nazywała się Renée. Była piękną kobietą, o którą walczyło wielu mężczyzn. Jednak to mi się udało. Pokochała mnie, a ja poczułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Szczególnie, gdy zgodziła się zostać moją żoną.

- Chcesz powiedzieć, że człowiek jest moją... babcią? - spytał zdziwiony Caleb, a Adam tylko się zaśmiał.

- Nie. Mimo istnienia więzi, ludzie wciąż nie mogą się z nami rozmnażać. No więc Renée i ja pobraliśmy się. Przez dwadzieścia lat było nam dobrze. Ale pewnego dnia moja żona zapragnęła mieć dzieci. Nie wiedziała, kim jestem. Wiedziałem, że to jest jedyna rzecz, której nie mogę jej dać. Jednak stwarzałem pozory. Tak mijały dni, miesiące, lata, aż Renée powiedziała, że nie chce już żyć. W tamtych czasach kobieta, która nie mogła dać dziecka, była bardzo źle traktowana. Czasem nawet mężczyźni pozbywali się takich żon. Ale ja swoją kochałem i wiedziałem, że to nie jej wina. W końcu zdecydowałem się jej wszystko wyznać. Myślałem, że będę musiał się przemienić, żeby uwierzyła w moje słowa. Ale, ku mojemu zdziwieniu, nie musiałem. Powiedziała, że się domyśliła. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że czasami uchylałem przed nią rąbek tajemnicy. Pokazywałem, kim jestem.

- I co było dalej?

- Renée pogodziła się z tym, że nigdy nie będziemy mieli potomka. Ale nie rozstaliśmy się, kochaliśmy się zbyt mocno. Zmarła ze starości. Tuż przed śmiercią poprosiła mnie o jedną rzecz: abym dalej był szczęśliwy. Abym tym razem znalazł sobie samicę wilkołaka i z nią się sparzył. Nie wiedziałem, czy będę w stanie dotrzymać obietnicy. Po jej śmierci się załamałem. Czułem jej obecność, ale nie mogłem jej dotknąć. W nocy wyciągałem dłoń, ale zawsze była kilka centymetrów za daleko. Ból, tęsknota i cierpienie doprowadziły mnie na skraj. Żyjąca we mnie bestia przejęła kontrolę nad mym ciałem na prawie sto lat. Napadałem wioski i zabijałem. Głównie kobiety z dziećmi. Chciałem ukarać świat za to, że zabrał mi Renée i nie pozwolił mi na dzieci. I po tych stu latach poznałem twoją babcię.

- Babcię? - Caleb wytrzeszczył oczy. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że przez całą opowieść wstrzymywał oddech.

- Tak. Znalazła mnie w okropnym stanie. Zakrwawionego, z kilkumiesięcznym dzieckiem w pysku. Nie pokochałem jej, nigdy nie obdarzyłem uczuciem nikogo innego z wyjątkiem Renée. Ale czułem, że wobec tej kobiety mam dług. Wyciągnęła mnie z największych ciemności własnej duszy. Pokazała jak ponownie żyć. - Adam na chwilę przerwał i spojrzał w okno. - Nigdy nie zapomniałem o mojej żonie. I nigdy nie zapomnę. Zawsze będę kochał Renée tak, jak to na początku. - Przeniósł wzrok na wnuka. - I to samo prawdopodobnie czeka ciebie.

Caleb przełknął ślinę. Ta wizja nie za bardzo mu się podobała, ale zdawał sobie sprawę, że dziadek ma racje. Widział, że już nie ma odwrotu.

15 komentarzy:

  1. Są błędy. c; Brak "ł", błędy interpunkcyjne itd. Ale same opowiadanie całkiem spoko, wpadłam tu przypadkowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to ze względu na to, że mam dysortografię :)

      Usuń
    2. Się czepiasz -,-" Pewnie sama lepiej nie potrafisz

      Usuń
  2. Rozdział bardzo mi się podoba, ciekawie opisany i dość przyjemnie się go czyta. Na pewno jeszcze tu wejdę =)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo ciekawy. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy nowy rozdział? I jak nazywa się ta piosenka z boku? Bardzo mi się podoba =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tworzy się.
      Piosenka to inna wersja "Heart by heart" Demi Lovato użyta w filmie The Mortal Instruments: City of Bones (Dary Anioła: Miasto Kości).

      Usuń
  5. u! u! Ja wiem! Niech oni w końcu będą razem *o*

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisz kolejne opowiadanie bo nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki masz nick na howrse?

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie piszesz. Wydrukowałam sobie wszystkie rozdziały. Będzie kolejny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie :)
      "7. Campbell [wkrótce..]"

      Usuń
  9. Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń

Flag Counter